I przez tyle lat nie rozumiem określeń, że szczęście
znajdzie nas raczej później, niż wcześniej.
Trzeba coś stracić, aby to docenić.Żeby odzyskać trzeba się zmienić.
Kiedyś przyjdzie taki dzień, że siądę na chodniku,
tak zupełnie bezproblemowo i będę miała wyjebane dosłownie na wszystko.
‘Ignoruj, nie dzwoń, nie pisz, cisza niszczy każdego.’
Tramwaj, światła, ja w godzinie szczytu
i
i
znów się zastanawiam
jak jej teraz idzie w życiu.
Pozornie wydaje się,że jest wszystko w porządku.
Tylko Ty i Twój własny świat...
Bo ten realny czasem chcesz opuścić.
I nagle zrozumiałam, że prócz wspomnień nie mam nic.
Użalam się nad sobą i to nie jest spoko, mimo wszystko.
Oczy mam przekrwione, kłamią jeśli widzą płomień.
Wystawiam środkowy palec ludziom, którzy mało wiedzą, a dużo mówią.
O mnie się nie martw, możesz modlić się za mnie, bo o reszte nie dbam.
I nie wystarczy słowo, by powiedzieć jak jest teraz.
A samotność to taka straszna trwoga, kiedy zostają tylko zdjęcia po tak wielu osobach.
"Dorośli" - mówią mi – "dorośnij",wielcy kreatorzy szarej prozy codzienności.
Wypijmy za szczęście, którego nie ma i nie będzie.
Ból, gniew, agresja, ja wiem zazwyczaj - dobro przyciąga przeciwieństwa.
Poznasz smak słów składanych na odpierdol, obietnic,
które w godzinach rannych bledną.
Wszystko przesłonięte czarną kurtyną, myśli giną, odeszło to, co było rutyną.
Ile szczęścia może dać jedna chmura na niebie...
I czasem tak po prostu chciałbyś to wszystko zostawić I być tam z nimi,
jeśli nie mogą być z nami.
Są chwile w których chcesz być sam
Nieważne ilu naokoło ludzi...
Ten ból kiedy słuchasz tykających wskazówek sekundowych zegara
i wiesz, że nic co było piękne, nie wróci.
Nie mam nic, z krzyku tylko zdarte gardło.
Przy każdym oddechu czuje te żyletki w krtani. Świat ma chyba za nic,
że jesteśmy na nim.
Ty daj mi żyć i pozwól być sobą, na przekór wszystkim tym, którzy nie mogą.
Dziś zamknę oczy, policzę do dziesięciu.
Pstryczek, nim otworzę je, życie nabierze sensu.